LeapCard – wygodny (?) sposób na komunikację miejską

W teorii mała zielona pre-paidowa karta ma ułatwiać życie, ale po zapoznaniu się z zasadami jej używania mam wątpliwości, czy nie jest ona tylko nieco nowocześniejszą wersją starego, niewydajnego modelu, w którym każdy pasażer musi kupićbilet u kierowcy.

O ile w przypadku LUAS’a rozwiązanie jest OK – przychodzę na peron, dotykam kartą czytnika, z mojej karty ściągana jest maksymalna kwota za przejazd, jadę, wysiadam, ponownie dotykam czytnika, dostaję zwrot nadpłaconej kwoty (jeśli przejechałem mniej przystanków). Voila!

Autobusem jeszcze nie jechałem, ale jeśli dobrze rozumiem, to wsiadając do niego należy podejść do kierowcy (tak, tak – to brzmi jak kolejki przy przednich drzwiach), powiedzieć ile przystanków się jedzie (?!) i na tej podstawie kierowca ustawi terminal tak, że po dotknięciu go z naszego konta zniknie stosowna należność za bilet. 

Że co?

Muszę to sprawdzić, ale nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak taki system mógłby być wydajny i wygodny. OK, ktoś powie, że dzięki temu nie trzeba kontrolerów, kasa nie ucieka bokiem, ale bez przesady – interes przedsiębiorstwa powinien być jakoś równoważony z wygodą klientów, czego o tym rozwiązaniu powiedzieć raczej nie można.

Pojeżdżę, ocenię, napiszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *