Kryptoreklama, czyli: Dlaczego polubiłem AirBnB

Kiedy jechałem do Dublina na “ostateczną” rozmowę w sprawie pracy, musiałem znaleźć sobie nocleg na dwie noce. Oczywiście w pierwszym odruchu skierowałem się na http://booking.com, ale ceny hoteli w centrum sprawiły tylko, że się nieco skrzywiłem. Być może byłbym bardziej chętny wydać 400-500 PLN za noc, gdybym wcześniej nie wydał 1300 PLN na samolot – lot bookowałem dość późno, stąd ta cena, mimo że to Ryanair. W poszukiwaniu alternatywy trafiłem na http://airbnb.com – miejsce, gdzie osoby prywatne wynajmują pokoje w swoich domach i mieszkaniach; taki CouchSurfing za pieniądze. Ponieważ koncepcja CouchSurfingu jest fajna, ale czasami czyni zależnym od hosta (dostęp do kluczy itp.), uznałem że propozycja AirBnB to coś, czego szukam – kosztem niewielkiej zapłaty dostaję niezależność bardziej zbliżoną do tej “hotelowej”. Spróbowałem.

A w zasadzie to “spróbowałem spróbować”, bo dogadanie się z ludźmi na jakiś termin może być trudne – kilka osób miało zajęty termin, ale nie oznaczyło tego w kalendarzu, kolejne nie odpowiedziały wcale. Ogólnie napisałem do 7 osób, z czego dostałem dwie odpowiedzi. Pierwszy odpowiedział Steve* – gość w średnim wieku, mieszkający z żoną w domku na południu Dublina. Blisko stacji LUAS (taki Dubliński szybki tramwaj – świetna rzecz), w ładnej okolicy. Cena za noc? 210 PLN. Biorę.

Przed przyjazdem ustaliłem z Steve’em kiedy będę, do kiedy zostaję i inne szczegóły. Zaproponował on nawet, że odbierze mnie autem ze stacji LUAS, ale odmówiłem, bo uznałem, że przy okazji zobaczę okolicę. Wszystko ustalone, pieniądze przelane – jadę!

Przyznam, że miałem obawy, że trafię do domu starszego (no, nie aż tak starszego), smutnego małżeństwa i jakoś przemęczę te dwa dni i tyle. Do dziś biję się w pierś!

Steve i jego żona okazali się przesympatycznymi, niesamowicie życzliwymi i rozmownymi ludźmi. Choć w teorii płaciłem tylko za nocleg, dali mi obiad, a w porze śniadania oddali mi do dyspozycji kuchnię razem z lodówką (i jej zawartością). Udzielili mi informacji o mieście, porozmawialiśmy o życiu w Irlandii, o zarobkach, o plusach, minusach. Następnego dnia Steve sam zadeklarował się, że podrzuci mnie na rozmowę w jednej z dwóch firm, z którymi byłem umówiony, a wieczorem znów zaproponowali mi obiad, wino i wspólne kibicowanie Irlandii w meczu piłki nożnej ze Szwecją (niestety, 1:2). Na koniec powiedzieli, że było im bardzo miło mnie gościć, więc jeśli zdecyduję się na pracę w Irlandii i będę po przyjeździe szukał noclegu na czas szukania mieszkania, to że chętnie mnie przenocują tak długo, jak będzie trzeba. I to za mniejsze pieniądze.

Dalej biję się w pierś. Niesamowici ludzie – ciężko dziś spotkać tak życzliwych, otwartych i sympatycznych ludzi. Oczywiście trudno oczekiwać, że każdy wystawiający oferty na AirBnB będzie taki jak Steve i jego żona, ale nawet jeśli takich ludzi jest tam 5%, to i tak warto spróbować – u mnie AirBnB ma wielkiego plusa; na pewno jeszcze skorzystam.

* imię zmienione, żeby ktoś nie próbował go szukać tylko po to, żeby “pojechać” nieco na jego życzliwości ;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *