Opady w Irlandii

Jak obiecałem w jednym z poprzednich wpisów, pora spojrzeć na temat opadów w Irlandii od nieco bardziej “rzeczowej” strony, z mapkami i wykresami. Trochę z perspektywy całego kraju i trochę z punktu widzenia stolic (obie stolice są jednymi z bardziej suchych miejsc w kraju). Tak więc, po kolei:

Opady w Irlandii

tumblr_inline_ne213ljXNt1qfzlpj

Jak widać w Irlandii dominują tereny z roczną sumą opadów w przedziale 800 – 1200 mm, a sam Dublin znajduje się w obszarze, gdzie ta wartość nie przekracza 800 mm. Ze względu na “szerokie przedziały” warto jednak doprecyzować, że w większości wschodniej części kraju ilość opadów mieści się w przedziale 750 – 1000 mm [1].

Opady w Polsce

tumblr_inline_ne214eu0561qfzlpj

W Polsce dominuje przedział 550 – 700 mm.

Opady miesięczne w Irlandii (Dublin)

tumblr_inline_nes9dvKOoD1qfzlpj

W Dublinie jak już pada, to “konkretnie”, ale nie pada wcale dużo częściej niż w Polsce, co widać po ilości dni z opadami w każdym miesiącu [3].

Rozpatrując to w ujęciu rocznym – średnia ilość dni w roku z opadami (więcej niż 1 mm opadów) w Irlandii to od 150 dni na wschodzie i południowym-wschodzie, do 225 dni w niektórych lokalizacjach na zachodzie [1].

Opady miesięczne w Polsce (Warszawa)

tumblr_inline_nes9fiz7ro1qfzlpj

Jak widać, z wyjątkiem lipca (potwierdziło się moje “subiektywne odczucie” z wcześniejszego wpisu!) oraz czerwca, w Warszawie pada mniej niż w Irlandii, ale niemal równie często [4].

Nie udało mi się znaleźć stosownych danych dla całej Polski, ale dla Warszawy, która na powyższej mapie opadów znajduje się w raczej “suchym” obszarze, ilość dni w roku z opadami to 158 [2]. Można zgadywać, że w bardziej “mokrych” rejonach kraju ilość takich dni jest dużo wyższa i nie odstaje od tego, co dzieje się w Irlandii.

Podsumowując…

Twarde dane potwierdzają subiektywne odczucia moje i innych osób mieszkających w Irlandii, z którymi zdarzyło mi się na ten temat rozmawiać – w Irlandii pada więcej (w niektórych rejonach dużo więcej) niż w Polsce, ale nie częściej, a już na pewno nie “ciągle”. Oczywiście ciężko porównać ze sobą dwa kraje, dlatego skupiłem się na porównaniu stolic – w obu przypadkach są one raczej “suche” na tle całego kraju, więc takie porównanie wydało mi się “uczciwe”.

A od siebie dodam, że od deszczu dużo bardziej przeszkadza mi wiatr ;-)

Źródła

[1] http://www.met.ie/climate/rainfall.asp

[2] http://www.warsaw.climatemps.com/

[3] http://www.worldweatheronline.com/Dublin-weather-averages/Dublin/IE.aspx

[4] http://www.worldweatheronline.com/Warsaw-weather-averages/PL.aspx

 

Czytaj dalej


Irlandzkie mity. Mit pierwszy – deszcz.

Przed przyjazdem do Irlandii spotkałem się z kilkoma informacjami, które były wielokrotnie i kompletnie bezrefleksyjnie powielane na wielu blogach i forach dyskusyjnych. Po ponad roku w Irlandii uważam, że mogę się z tymi mitami w mniejszym lub większym stopniu rozprawić, co w najbliższym czasie zamierzam zrobić. Oczywiście nie wykluczam, że niektóre z nich były prawdziwe w swoim czasie, ale obecna sytuacja – przynajmniej z mojej perspektywy – wygląda nieco inaczej.

Dziś mit pierwszy, chyba największy…

W Irlandii ciągle pada

Mit tak głęboko zakorzeniony, że powtarzają go ludzie, którzy Irlandii na oczy nie widzieli. Funkcjonuje w świadomości obcokrajowców – nie tylko Polaków – niemal tak mocno jak to, że Szwajcaria to kraina banków, zegarków, sera i fioletowej krowy.

Oczywiście jak każdy mit, ma on w sobie nieco prawdy – w Irlandii pada więcej i intensywniej niż w Polsce. A ujmując to bardziej poprawnie – średnia roczna suma opadów w Irlandii jest większa niż w Polsce. Natomiast wcale nie pada częściej, a już absolutnie nie jest prawdą, że w Irlandii pada “ciągle” lub “bez przerwy”.

Owszem, w najgorszych momentach sezonu jesienno-zimowego zdarza się, że pada nawet 6 dni w tygodniu, ale takie sytuacje to rzadkość. Swoją drogą – dam sobie rękę uciąć, że taki np. lipiec jest w Irlandii znacznie bardziej suchy niż w Polsce.

Prawdą jest też, że są w Irlandii miejsca, gdzie pada naprawdę dużo i często, ale takie miejsca to pojedyncze plamki na Irlandzkiej mapie opadów.

Długo można by na ten temat pisać, dlatego zamierzam szczegółowo i rzeczowo rozprawić się z tym mitem w osobnym wpisie!

Czytaj dalej


Irlandzki patent na pogodę

Czy nie przyjemnie by było mieć wpływ na pogodę? Za gorąco? Chmury, witajcie! Za zimno? No to trochę słońca. Sucho? Luniemy deszczem. Za mokro? Opadom mówimy: “stop”! Dziś przekonałem się, jak proste jest to w Irlandii. Wszystko sprowadza się do dość popularnego tutaj powiedzenia:

„Jeśli nie podoba Ci się pogoda, poczekaj 5 minut”

OK, rozumiem Wasze rozczarowanie, nie tego się spodziewaliście (Ale z drugiej strony – na co liczyliście? Na magiczny przepis na zmianę pogody?). Co więcej – trudno mówić tu o “wpływie”, raczej o biernej cierpliwości. Ale faktem jest, że powiedzenie jest prawdziwe. Bardzo prawdziwe. Irytująco prawdziwe…

Oto przykład:

  • Kiedy obudziłem się dzisiaj rano, pogoda zapowiadała się nieźle – trochę słońca, ale dość pochmurno, do tego na szczęście sucho.
  • Kiedy godzinę później jechałem do miasta złapała mnie taka ulewa, że mogłem wykręcać spodnie.
  • Kiedy dotarłem do centrum pojawiło się słońce, a deszcz przestał padać.
  • Kiedy wracałem, czekając na przystanku musiałem chować się w cieniu, bo słońce było wręcz uciążliwe dla osoby w grubszej bluzie i kurtce.
  • Kiedy wysiadłem z autobusu zaskoczył mnie grad przechodzący w intensywny, lodowaty deszcz. Nie zdążyłem jednak nawet dojść do domu, a opady ustały.
  • Kiedy wyszedłem po południu pobiegać, wiatr stawiał mi bardzo solidny opór, chwilami też delikatnie kropiło.
  • Kiedy biegłem z powrotem do domu, towarzyszyło mi ładne, wiosenne słońce i delikatny – jak na tutejsze warunki – wiaterek.

Jakieś pytania? Ja nie mam.

Czytaj dalej


Ten irytujący wiatr…

W ostatnim czasie pogoda w Dublinie jest naprawdę niezła – sporo słońca, temperatury w granicach 10-12 stopni. Całość miłego efektu psuje jeden drobiazg – wiatr…

Nie wiem na ile to kwestia okolicy w której mieszkam i pracuję (wszystko odbywa się dość blisko morza), ale średnio co drugi dzień klnę na wiatr. Czasem wieje mocno, czasem wieje słabiej, ale zwykle wieje uciążliwie i nieprzerwanie. To irytuje.

Ostatnia sobota była naprawdę ładna – słońce, temperatura, brak deszczu – żyć nie umierać. Poczułem wiosnę. A w zasadzie czułem, do momentu aż nie wybiegłem z ulicy, na której mieszkam (zabudowana domami), na drogę prowadzącą wzdłuż brzegu. KOSZMAR. Nie dość, że momentami ciężko było biec, to jeszcze temperatura odczuwalna spadła o dobre 5-6 stopni, jak nie więcej. OK, nie padało, więc deszcz nie zacinał mi prosto w twarz, ale mimo wszystko… Przebieżka, która miała być przyjemnością zamieniła się w walkę z wiatrem. Nic szczególnego.

Na szczęście niedziela wynagrodziła mi te “cierpienia”. Było ślicznie, a wiatr pojawiał się sporadycznie, a kiedy już się pojawił nie był aż taki mocny, żebym mógł narzekać.

Czytaj dalej


Kurtka i gumiaki?

Naszła mnie ochota na krótką refleksję na temat ubioru. Jak wiadomo pogoda w Irlandii bywa kapryśna, dlatego warto ubrać się stosownie i nie płakać, że woda chlupie w butach. Oczywiście nie są to rady na cały rok – na ogół standardowy ubiór sprawdzi się całkiem nieźle, ale w okresach wzmożonych opadów warto mieć w szafie nieco dodatkowego ekwipunku.

Oto kilka sugestii, które w moim odczuciu mogą być przydatne przy obecnej pogodzie:

  1. Kaptur zamiast parasola
    Nie ma deszczowego dnia, żebym nie widział co najmniej kilku parasoli walających się na ulicy albo w kubłach. Wiatr w Irlandii bywa silny i niszczy parasole w ekspresowym tempie. Nie daj się nabrać na “odporne” marki i produkty z górnej półki – fizyki nie oszukasz.Rozsądnym zakupem jest natomiast solidna kurtka przeciwdeszczowa o dobrych parametrach. Oczywiście z kapturem, koniecznie regulowanym.
  2. Odpowiednie buty
    Nie ma wątpliwości, że jedne materiały chłoną wodę szybciej, inne wolniej. Posiadanie butów tego drugiego typu to podstawa – nada się wszystko, co można zaimpregnować, albo co jest wodoodporne samo z siebie. Sam zainwestowałem w GoreTex, ale sądząc po tym co widzę na ulicach zwykłe obuwie sportowe też się sprawdza. Buty “materiałowe” (trampkopodobne etc.) czy “welurowe” to nie opcja.
  3. Buty na przebranie
    Warto też rozważyć buty na przebranie – o ile czasem jest to konieczne, o tyle w wielu przypadkach może być po prostu wygodne. Niemal codziennie widzę elegancko ubrane kobiety drepczące radośnie w żółto-różowych adidaskach, wchodzące później do siedziby jednego z banków – nie sądzę, żeby zostawały w tym obuwiu na czas pracy. Ale nie każdy po prostu musi lubić buty “na deszcz”, więc trzymanie jednej pary na zmianę pod biurkiem w pracy wydaje się stosunkowo powszechne.
  4. Naucz się żyć z plamami na okularach
    Po prostu przyzwyczaj się. Nawet jeśli jesteś pedantem, który chce mieć okulary idealnie czyste, oszczędzisz sobie sporo czasu i nerwów, jeśli porzucisz zwyczaj porannego polerowania szkieł. Ewentualnie zrób to w pracy, a nie w domu przed wyjściem – nie ma sensu.

Moje przemyślenia potwierdza jeden z czytelników bloga, który jakiś czas temu podesłał mi zestaw następujących sugestii. Uwaga o spodniach jak najbardziej słuszna, szczególnie jeśli ktoś jeździ na rowerze:

  • buty waterproof breathable
  • kurtka waterproof breathable o odpowiednich parametrach
  • parasol sobie daruj – wiatr i tak zrobi z niego roladę
  • kilka par spodni, ewentualnie wodoodporne gacie zakładane na spodnie
  • osobna para butów w biurze – zwróć uwagę jak wielu ludzi podróżuje w gajerach czy garsonkach rano do pracy i w tzw. adidasach czy jakichś traperach :)

Jak widać – nie ma lekko! ;-)

Czytaj dalej